poniedziałek, 30 stycznia 2012

Chiny part 6

W końcu nadszedł dzień, w którym pojechaliśmy na Wielki Mur!
Nie powiem, już samo znalezienie odpowiedniego autobusu było niezłym wyzwaniem (nie zdecydowaliśmy się na żadną zorganizowaną wycieczkę. Stwierdziliśmy, że chcemy zobaczyć wszystko we własnym tempie). W końcu po jakiejś godzinie poszukiwań na stacji, wsiedliśmy do autobusu i udaliśmy się w kierunku Mutianyu.
Nie pojechaliśmy do najbardziej popularnego odcinka Wielkiego Muru jakim jest Badaling, ze względu na bardzo rozwiniętą infrastrukturę turystyczną oraz właśnie masę ludzi i wycieczek (podobno nie da się tam zrobić zdjęcia, żeby w tle nie było widać innych ludzi).

Tak wyglądają obrzeża Pekinu. Można by spokojnie powiedzieć, że to prawie jak centrum Warszawy czy innego dużego miasta ;D
Autobusem, którym jechaliśmy nie dostalibyśmy się bezpośrednio do Mutianyu. Trzeba byłoby znaleźć jakiś inny bus lub taksówkę. Szczęście nam jednak dopisało i już w owym autobusie swoje usługi zaproponował nam kierowca. Obiecał nas zawieść na miejsce, poczekać tam na nas kilka godzin i odwieźć potem na przystanek, a to wszystko za bardzo przystępną cenę.

Żeby w ogóle się dostać na Wielki Mur trzeba było się przedrzeć przez sklepikarzy nawołujących i namawiających do kupienia najróżniejszych pamiątek.

 Ponieważ ta największa budowla na świecie jest w dużej zbudowana na szczytach górskich, musieliśmy wjechać tam kolejką (znaczy się, jak ktoś chce to może wejść pieszo ;p)
 Wielki Mur robi ogromne wrażenie i zdjęcia w żadnym stopniu tego nie oddają.

 Co kilkaset metrów są tam baszty.
 Biegniemy po Wielkim Murze! Wiiiiiii



Próba wypchnięcia mnie z muru ;d

 A tu widać naszą nową "przyjaciółkę" z Nowego Jorku, która prosiła wszystkich o zrobienie jej zdjęcia (a najlepiej całej sesji zdjęciowej xp) i była wiecznie niezadowolona z efektu.

 Umieramy na krzywych schodach. Co jak co, ale był to dość gorący dzień.


I w tym momencie gdy zobaczyłam te strasznie strome schody i wysokie stopnie, wiedziałam już, że z moim lękiem wysokości nie dam rady wejść.

 Zostałam więc porzucona na baszcie na jakieś pół godziny...

Zresztą już na tych schodach rozpaczałam, że umrę. Lęk wysokości jest ZŁY!

Sesja ślubna na Wielkim Murze? Czemu nie!

W drodze powrotnej już nie mieliśmy siły na nic. Ale trzeba przyznać, że było warto!

Mimo wszystko wieczorem udało nam się jeszcze wyjść na spacer :)


No i trzeba było koniecznie coś zjeść!
Poszliśmy do małej restauracyjki w hutongu przy naszym hotelu. Pyszności!


Podsumowując, jeśli jesteście w Pekinie KONIECZNIE musicie się wybrać na Wielki Mur. To jest absolutny must see w Chinach ;)

czwartek, 26 stycznia 2012

Chiny part 5

Dnia następnego postanowiliśmy trochę odpocząć, aczkolwiek nie do końca to wyszło - znowu było dużo chodzenia.
W każdym bądź razie wybraliśmy się do Beihai Parku.
Pogoda była fantastyczna, także wybór spędzenia tego dnia na świeżym powietrzu jak najbardziej trafiony.
Duży obszar parku zajmuje jezioro.
 Na początek postanowiliśmy popływać trochę rowerem wodnym, skąd mogliśmy podziwiać pawilony i świątynie, która była usytuowana na wzgórzu, więc była dobrze widoczna z wielu miejsc w parku.

 A tu jednen z przykładów fantastycznej znajomości języka angielskiego przez chińczyków: "No smocking" ;D



 Jedna z atrakcji parku...
 ... jaskinia z figurkami. Hmm w sumie dość mało fascynujące :P


 Idealne miejsce na spacer z dzieckiem.


Ponieważ całego dnia nie da się spędzić w parku, to później poszwędaliśmy się trochę po uliczkach Pekinu.
 Wybieranie pocztówek :)



Jak już jesteśmy w Pekinie, to trzeba pójść na kaczkę po pekińsku! Oczywiście tylko oryginalną. Restauracja do której poszliśmy ma ponad 300 lat tradycji.
 Kucharz kroi kaczkę na naszych oczach.
 Skórka jest po prostu bajeczna!

Najedzeni poszliśmy jeszcze na wieczorny spacer. Jak widać na ulicach wciąż jest masa ludzi.
Na koniec dotarliśmy do opery, która jest otoczona wodą, a dostać się tam można podziemnym tunelem.

czwartek, 19 stycznia 2012

Chiny part 4

Wróciłam! Po dość długim czasie, ale jednak ;)

Dzisiaj wpis o Forbidden City - Zakazanym Mieście o czerwonych murach i złotych dachach.
Mieszkał tam cesarz z dworem, przy czym cesarz był jedynym mężczyzną, który mógł tam mieszkać. Reszta to były żony, konkubiny i eunuchowie.

Mapa Zakazanego Miasta:
Na zielono zaznaczony teren udostępniony do zwiedzania. Jest to ogromny obszar i chociaż byliśmy tam cały dzień, to i tak wszystkiego chyba nie udało nam się zobaczyć!

Na początek oczywiście security check, przy czym rozdzielone kolejki dla pań (jedna...) i panów (dwie).


Na początku znajduje się Złota Rzeka, nad którą możemy przejść jednym z pięciu mostów oznaczających pięć cnót konfucjańskich.
 Nawierzchnia wygląda na dość wiekową



 Mała przerwa na loda o smaku groszkowym - pychota!!! :)


Glazurowana Ściana Dziewięciu Smoków


Yin próbuje się odnaleźć na mapie ;)


Wejścia do pawilonów chronią pary rzeźbionych lwów (i to nie tylko w Zakazanym Mieście, bo na przykład współcześnie przed wejściami do banków lub centrów handlowych też możemy je spotkać ;])

 Złote przedmioty godne cesarza...
 ... i ciekawe nakrycia głowy

Detale

Na koniec mimo, że wyczerpani, to i tak w świetnych humorach :D

Po tej całej wycieczce ledwo mogliśmy chodzić, więc wieczorem poszliśmy na masaż! Super sprawa. Najpierw masaż stóp, co było chyba najlepsze z tego wszystkiego biorąc pod uwagę, ile kilometrów zrobiliśmy. Potem dwa różne masaże całego ciała i na końcu... bańki. Ah Bez tych baniek byłoby zdecydowanie lepiej, ponieważ potem nie mogłam spać na plecach. Do tego wszyscy wyglądaliśmy jakby nam ktoś położył salami na plecach haha Ale ogólnie to taki chiński masaż to super sprawa, więc polecam ;)

W ramach bonusiku daję zdjęcie naszego hotelu w Pekinie^^
Z zewnątrz nie robi jakiegoś wrażenia, ale na początku miałam problemy z trafieniem do pokoju - istny labirynt z setkami pokoi! Do tego kiedy dzień przed moim powrotem do Polski wróciliśmy do Pekinu, znowu zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu xD Tylko tym razem był to pokój... bez okien! Trochę klaustrofobicznie, ale jedną noc dało się przeżyć ;)

Na dzisiaj to tyle i postaram się niedługo znowu coś napisać :)